MINISTRY OF CULTURE AND INFORMATION POLICY OF UKRAINE
Na początek: czeski klimat w ukraińskim wydaniu. Ruszył festiwal "Kierunek Wschód"

Szwejk się nie starzeje, wiecznie żywy. Nadal filozof, gaduła, nadal śmieszy i rozbraja, przemyka przez dekady i dalej ma się dobrze. A jak dobrze - można było zobaczyć w przedstawieniu rozpoczynającym Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Kierunek Wschód" w Białymstoku. Początek był mocny, przed nami osiem spektakli z Polski i krajów zza wschodniej granicy.

Festiwal w Teatrze Dramatycznym w sobotni wieczór (28 września) zaczęli Ukraińcy z Narodowego Teatru Akademickiego im. Iwana Franki z Kijowa, brawurowo interpretując „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Haska. I w swoim spektaklu „Schweik” czynili to tak znakomicie i komicznie, że w jednej chwili zapomnieć można było, że Szwejk kojarzy się z czeskim klimatem: a przyjąć za oczywistość – że język Szwejka to ukraiński przeplatany z rosyjskim.

Szwejk i basta

To zasługa fantastycznego aktora Bogdana Beniuka, który już w ciągu pierwszych paru minut spektaklu zawojował publiczność całkowicie. To był Szwejk prawdziwy, Szwejk na wskroś, Szwejk z ducha, wyglądu i zachowania. Po prostu Szwejk i basta. Beniuk gra tak autentycznie, jakby Szwejkiem był, a jednocześnie, jakby sam się dobrze w tej skórze bawił. Szwejk to poczciwina, filozof, notorycznie głupiutki, ale to głupota, która swój rozum ma. I ze swoim nietuzinkowym podejściem do wojny daje radę funkcjonować w koszarowej rzeczywistości I wojny światowej, gdzieś na obrzeżach, jednocześnie obnażając wojenne i codzienne absurdy. „Schweik” to właściwie koncert na cztery ręce, bowiem Beniukowi na scenie towarzyszy Anatolij Hostikojew, co i rusz wcielający się w kolejne postaci, z którymi ma do czynienia Szwejk: a to wojskowy zwierzchnik, a to pijany nieustannie ksiądz, a to radujący się życiem w każdym detalu oberleutnant Lukash. Ta komiczna aktorska dwójka dobrała się (a raczej dobrał ich reżyser Myroslav Hrynyshyn) w korcu maku, grają lekko i znakomicie, choć jednocześnie dając z siebie wszystko. Aż trudno uwierzyć, że spektakl liczy już 20 lat i nadal ma w sobie taką lekkość.

Sporo w ukraińskiej wersji drobnych smaczków inscenizacyjnych (jak można gawędzić z nieistniejącym psem i prowadzić go na smyczy? – Szwejk to potrafi), sporo śpiewu i muzyki granej na żywo, niezła scenografia, w której wagon wojskowy może stać się w jednej chwili więzienną celą, mieszkaniem, koszarami czy kaplicą.

Świetny początek festiwalu.

Monika Żmijewska. Wyborcza.pl